poniedziałek, 6 lutego 2012
Debata w KPRM powinna zakończyć się o 15:15
Debata w KPRM powinna zakończyć się o 15:15 masowym opuszczeniem sali obrad poprzez zaproszonych tam uczestników.
Nie miałem dzisiaj czasu śledzić tej groteski i przyznam szczerze, że po przeczytaniu kilku artykułów i notek na temat hucznie zapowiadanej w weekend otwartej debaty na temat ACTA, debaty z premierem w KPRM, nie żałuję że tego nie oglądałem.
Tak jak się spodziewałem to jedna wielka ściema i brak rzeczowej dyskusji, no bo kto miałby ją prowadzić skoro wszystkie środowiska, które mogły by w takiej debacie uczestniczyć dosyć stanowczo i zdecydowanie odmówiły udziału w przedstawieniu PR Tuska i rządu.
Popieram ich działania, gdyż ten cyrk, który można było obejrzeć w TV lub innych migawkach filmowych (wycinki jakie serwowały tzw. wiadomości wieczorne) był tak naprawdę przedstawieniem jednego „aktora” - słońca Peru, wschodzącego Mojżesza, zdobywcy szeregu nagród – czy to Karola Wielkiego czy też człowieka roku wylansowanego przez Li-za i Ma-chałę.
Zaczęło się od.
„Piątek 3 lutego 2012r. Przed debatą - Tusku poinformował , że podjął definitywną decyzję o zawieszeniu procesu ratyfikacji umowy ACTA co najmniej do końca roku. Oświadczył, że konsultacje w sprawie ACTA nie były pełne, bo środowiska internautów nie były właściwie reprezentowane, a konsultowano się głównie z organizacjami związanymi z nadawcami i twórcami.”
Co prawda to wcale nie przeszkadzało DT przed podpisaniem tej gównianej umowy postawić się ostro, podobnie jak przy innych znanych już akcjach, chociażby z dopalaczami i stwierdzić ostro, że nie ugnie się przed żadnym szantażem – kogo?
No właśnie kto go ostatnio szantażował i kto na niego naciskał. Czy protesty setek tysięcy internautów w dziesiątkach miast w Polsce to szantaż, czy też wyrażenie niezadowolenia i bunt wobec władzy, która lekceważy społeczeństwo. Bunt przeciwko wtłaczaniu nas w jakieś chore ramy, porąbanej umowy, która w wydaniu obecnego NIErządu już za chwile może być podstawą ograniczania dostępu do Internetu setkom, tysiącom, dziesiątkom tysięcy czy tez milionom obywateli niezadowolonych z tego co wyczyniają POlitycy, POsłowie, zastępy usłużnych im mediów z ich radośnie szczekającymi pieskami na łańcuchu, pseudoeliciarstwo różnej maści od wybitnych aktorów na „tfurcach” kończąc.
Wypowiedzi DT w trakcie debaty świadczą, że chłop zaczyna już kompletnie „odjeżdżać” od otaczającej go rzeczywistości. Już początek wystąpienia POlskiego guru Internetu (niebieski7) był ciekawy:
„14:07 - W Polsce mamy do czynienia z napięciem w relacji władza-użytkownicy Internetu oraz wytwórcy-użytkownicy Internetu. Zainteresowani kwestią ochrony własności są oprócz tego zarówno wytwórcy, jak i biznes polegający na legalnym, półlegalnym i nielegalnym rozpowszechnianiem tych treści - powiedział Tusk. - Tych sporów i frontów jest dużo więcej niż mogłoby się wydawać - dodał.”
Po co to nadużycie o napięciach pomiędzy wytwórcami a użytkownikami. Nie o to toczy się obecnie walka ale jak to ma w zwyczaju Donek lepiej przenieść ją dalej od siebie i zantagonizować kolejne grupy społeczne. Tego jeszcze przy okazji ACTA nie było. Nie było stwierdzeń o napięciach w relacjach wytwórcy – internauci (no może poza niejakim Hołdysem, który ostatnio cóś tworzył w poprzedniej dekadzie). Nie było – to może czas zacząć o tym trąbić?
Dalej jest jeszcze ciekawiej
„14:10 - Do bardzo poważnej rozmowy dziś i przez następne miesiące namawiam. Musimy wyjaśnić sobie wszystkie wątpliwości ws. ACTA, a także ws. prawa krajowego. Być może uda nam się wypracować w trakcie debaty wspólne stanowisko - mówił premier. - Maj będzie wstępną datą graniczną. Powinniśmy wtedy już wiedzieć czy ACTA niesie zagrożenie - dodał.”
No ja tu wymiękam. Gościu najpierw coś podpisuje a teraz daje sobie – nie nam – czas do maja, żeby się dowiedzieć czy to coś co podpisał, w efekcie oparcia się szantażom, niesie za sobą jakieś zagrożenia. No jaja sobie z nas wszystkich robi.
Po drodze jest coś jeszcze o tym, że padł ofiarą jakiejś tam tajemniczej rutyny. Że czołowemu kopaczowi w gałą zabrakło refleksu i wiedzy. Dalej coś jeszcze na temat odkrywania źródeł informacji z wiedzą o ACTA, które wcale ale to wcale nie były tajne i takie inne pierdy. Żal i smutek słuchać takich przemówień. Gierek robił to zdecydowanie lepiej.
Ale to wszystko to pikuś (Pan Pikuś) bo właśnie zbliżamy się do punktu kulminacyjnego tej tragifarsy.
Jest godzina 15:15 i padają takie oto słowa Niebieskiego7:
„- Posługujemy się przepisami prawa - mówi Tusk. - Nie podpisalibyśmy żadnej umowy, gdybyśmy stosowali konsultacje społeczne - dodał. W związku z tym spotkania grupy Dialog nie były nigdy formą konsultacji w rozumieniu ustawowym, tylko oznaką dobrej woli wszystkich stron. Dochodzimy do wspólnych rozwiązań i uczymy się siebie wzajemnie. W tej sprawie zabrakło trochę refleksu. Minister Zdrojewski konsultował to z twórcami, jako minister kultury. Tak rozumiał swój obowiązek.
Polski rząd nie wycofa swojego podpisu pod żadnym dokumentem, bo jakaś grupa tego żąda. Taki rząd może się od razu podać do dymisji. My rozmawiamy. ACTA mają bronić kultury zachodu przed piractwem. Jeśli pytacie mnie kiedy i czy zmienimy zdanie to odpowiem - nie wiem. To zależy od tego jak bardzo przekonujące będą argumenty.”
Jaki przekaz idzie z tych wypowiedzi. Że żadnych konsultacji społecznych do tej pory nie było, bo wtedy żadnej umowy by nie podpisali. Konsultacji nie było i nie będzie a to wszystko to ściema, żeby wyciszyć temat, rozciągnąć w czasie te niby dyskusje.
Jest jeszcze jeden przemycony cel ACTA – obrona kultury zachodu. Czy ktoś mnie pytał czy chcę tego bronić, skoro w mojej ojczyźnie niszczy się naszą Polską Kulturę?
No i na koniec wisienka na torcie – nie wycofamy się w umowy bo jakaś grupa tego żąda.
Ta jakaś tam grupa to większość społeczeństwa od którego ten właśnie gozdek dostał mandat na sprawowanie rządów (ja co prawda na niego nie głosowałem ale…). Czy on już na prawdę „odleciał”? Przypomnę tylko temu panu, że wypowiada się o Suwerenie – podmiocie sprawującym niezależną władzę zwierzchnią nad ty jegomościem. Suwerenem w państwie demokratycznym jest naród. Może czas zacząć to dostrzegać. To wy rządzący jesteście dla nas a nie odwrotnie.
Dlatego tez uważam że w tym momencie zabrakło mi typowej „pokerowej zagrywki” uczestników debaty. Może nie była to odpowiednio reprezentatywna grupa debatujących, wszak Ci, którzy „powinni” tam być odmówili udziału.
Jestem przekonany, że wszyscy Ci, którzy pojawili się w KPRM w celu debatowania o ACTA, po takim stwierdzeniu inicjatora rozmów, powinni w jednym momencie wstać z krzeseł, podziękować i opuścić salę, w której rozegrało się to dosyć żenujące przedstawienie.
Może tylko dopowiadając na koniec, że przede wszystkim w związku z lekceważącym stosunkiem władz do drugiej strony protestu – społeczeństwa polskiego, będziemy intensyfikować swoje działania protestacyjne i w związku z tym co zadeklarował premier - zaczekamy na szybką dymisje obecnego rządu.
Jeśli rząd sam na to nie wpadnie i nie zrealizuje swej obietnicy - szybkiej dymisji - to wtedy powinien wreszcie zabrać głos Suweren i pozbawić władzy zdeprawowanych polityków. Bierzmy przykład z Islandii.
sobota, 4 lutego 2012
Ustawa o dostępie do informacji publicznej – czy była wstępem do ACTA i ograniczania wolności?
Jestem zwolennikiem tezy że w otaczającym nas Matrixie nic się nie dzieje bez przyczyny, a że skutki tego co się dzieje mogą być opłakane – ten temat pozostawiam do dyskusji.
Wstępem do obecnie serwowanej nam zadymy z ACTA według mojej skromnej oceny było skuteczne „wdrożenie” ustawy o dostępie do informacji publicznej w obecnie obowiązującym wydaniu z następującym „ekstra” zapisem, który pojawił się ni z gruchy ni z pietruchy w nowelizowanej ustawie a brzmi on następująco:
w art. 5:
a) po ust. 1 dodaje się ust. 1a w brzmieniu:
„1a. Prawo do informacji publicznej podlega ograniczeniu ze względu na ochronę ważnego interesu gospodarczego państwa w zakresie i w czasie, w jakim udostępnienie informacji:
1) osłabiłoby zdolność negocjacyjną Skarbu Państwa w procesie gospodarowania jego mieniem albo zdolność negocjacyjną Rzeczypospolitej Polskiej w procesie zawierania umowy międzynarodowej lub podejmowania decyzji przez Radę Europejską lub Radę Unii Europejskiej;
2) utrudniłoby w sposób istotny ochronę interesów majątkowych Rzeczypospolitej Polskiej lub Skarbu Państwa w postępowaniu przed sądem, trybunałem lub innym organem orzekającym.”,
A to jest zapis, który ewidentnie ogranicza dostęp do - informacji publicznej.
Dlaczego taki zapis się w tej ustawie pojawił i kto jest za to odpowiedzialny?
Zacznijmy rozliczać tych oszołomów, bo w przeciwnym wypadku nie obudzimy się z ręką a z głową w nocniku, którego nikt od dawna nie opróżniał.
Ustawa jak trąbiono w „zaprzyjaźnionych mediach” mainstreamowych, sferach około rządowych i wielu innych miejscach mających zdecydowany wpływ na tzw. jedynie słuszną opinię publiczną została tylko i wyłącznie „zmodyfikowana”.
Zmodyfikowana, ze względu na konieczność dostosowywania naszego prawa do prawodawstwa Unii i obejmowała jedynie zakres zmian związanych z tymi dostosowaniami do których byliśmy zobligowani.
To „OFICJALNA” medialna wersja zdarzeń.
A jak było naprawdę?
Czego wymagano od nas w dyrektywie Unijnej?
Zgodnie z malutkim punkcikiem wyjaśnień zmian ustawy:
2) Niniejsza ustawa miała wdrażać dyrektywę 2003/98/WE Parlamentu Europejskiego i Rady z dnia 17 listopada 2003 r. w sprawie ponownego wykorzystywania informacji sektora publicznego (Dz. Urz. UE L 345 z 31.12.2003, str. 90).
Zgodnie z oficjalnymi informacjami
Projekt rozpatrywany w trybie pilnym!
Projekt realizuje dyrektywę UE
Projekt dotyczy transpozycji do prawa polskiego dyrektywy Parlamentu Europejskiego i Rady w sprawie ponownego wykorzystywania informacji sektora publicznego, co bezpośrednio przekłada się na rozszerzenie zakresu przedmiotowego stosowanej ustawy, ponadto ustanowienia odrębnej kategorii ograniczenia dostępności do pewnych informacji publicznych (to dołożono ekstra) .
Kluczowe w nowelizowanej ustawie i dostosowywaniu jej do wymogów unijnych miał być taki zakres dostosowań prawnych, który wymuszony był dyrektywą i miał przede wszystkim dotyczyć dostosowania obowiązującego w Polsce prawa dostępu do informacji publicznej do wymogów unijnych związanych z tzw. ponownym/wtórnym wykorzystaniem informacji sektora publicznego.
To miał być ten podstawowy zakres zmian w modyfikowanej bazowej ustawie z dnia 06.09.2001 r. o dostępie do informacji publicznej (Dz.U. Nr 112, poz. 1198 ze zm.; dalej „u.d.i.p.”).
W nowej ustawie – tej po zmianach - zaistniały o dziwo nie jeden a dwa główne nie do końca ze sobą związane kierunki zmian jako swego rodzaju niezależne byty, choć, jak już wspomniałem, cytowana powyżej dyrektywa wcale nie nakładała takich działań.
Zmiany te w efekcie końcowym dotyczyły:
Wymaganego dyrektywą zakresu zmian dotyczących:
a) ponownego wykorzystywania (ang. re-use) informacji publicznych, co stanowi wykonanie wymogów dyrektywy 2003/98/WE Parlamentu Europejskiego i Rady z dnia 17 listopada 2003 r. w sprawie ponownego wykorzystania informacji sektora publicznego (Dz. Urz. UE L 345 z 31.12.2003; dalej „dyrektywa 2003/98/WE”),
Dodatkowego „ekstra” zakresu obejmującego:
b) dostęp do informacji publicznej, w tym przepisy przewidujące istotne ograniczenia dostępności informacji (art. 5 ust.1, art.5a), których wcale nie wymuszała dyrektywa unijna.
Ten cały dodatkowy, jakże kreatywny, kierunek zmian ustawy to radosna tfurczość, którą dołożył KTOŚ. Kto i po co?
Dołożył COŚ co nie było wymogiem.
Dzięki temu komuś /ktosiom/ to coś w sposób stanowczy i zdecydowany ograniczyło czy też wręcz uniemożliwiło dostęp do pewnych informacji publicznych.
Już obserwujemy namacalne tego efekty:
Odmowa wyjaśnień KRRT
KRRiT sama z siebie kulisów podejmowania decyzji nie ujawni. Choć jej członkowie początkowo tego nie wykluczali, przewodniczący KRRiT Jan Dworak na ostatnim posiedzeniu Sejmowej Komisji Kultury odmówił podania szczegółów, zasłaniając się ewentualnym postępowaniem sądowym, jakie czeka radę. (Informacje z RP).
Choć sam prezes KRRiT nie powołuje się na ustawę o dostępie do informacji publicznej, to właśnie prawdopodobnie dzięki tej noweli może nie udzielać stosownych wyjaśnień.
W ustawie funkcjonującej od 2001r. w stosunkowo niewielkim zakresie zmieniano zapisy. Przez całą dekadę nie pojawiały się tam żadne zaostrzenia ustawy w zakresie ograniczającym dostęp do informacji publicznej. Dlatego że to nie w tej ustawie powinny się takie zapisy pojawić. Wszak mamy ustawę o dostępie do informacji niejawnych i
Dopiero naszym rządzącym magikom to się udało i to przy jakiej okazji – dostosowywania prawa do dyrektyw unijnych – czyż to nie brzmi wspaniale i dumnie.
Czy to było konieczne i nie zbędne? A jakże.
Bo przecież dyrektywa unijna. Bo przecież mieliśmy prawo niedostosowane do wymogów unii. Opowiadano nam ze szklanych ekranów, ze jeśli go nie dostosujemy w wymaganym zakresie i w określonych terminach, będziemy poddani krytyce a na dodatek możemy zostać zobligowani do poniesienia kar finansowych w związku z niedostosowaniem tego prawa do wymogów unijnych.
A jaki był ten wymagany zakres zmian wymuszanych dyrektywą i czego dotyczył pokrótce wyjaśnia przedmiot i zakres podany poniżej:
ROZDZIAŁ I
PRZEPISY OGÓLNE
Artykuł 1
Przedmiot i zakres
1. Niniejsza dyrektywa ustanawia minimalny zestaw reguł określających ponowne wykorzystywanie oraz praktyczne środki ułatwiające ponowne wykorzystywanie istniejących dokumentów będących w posiadaniu organów sektora publicznego Państw Członkowskich.
2. Niniejsza dyrektywa nie ma zastosowania do: ……………
5. Nałożone niniejszą dyrektywą zobowiązania stosuje się tylko wtedy, kiedy są zgodne z przepisami umów międzynarodowych w sprawie ochrony praw własności intelektualnej, w szczególności Konwencji berneńskiej i Porozumienia TRIPS (zwróćcie uwagę że tu pojawia się TRIPS - Porozumienie w sprawie Handlowych Aspektów Praw Własności Intelektualnej). Czy to aby przypadek? Co oni naprawdę knują? Tu jeszcze nie ma mowy o ACTA. Ale….
Sam tekst ustawy, na jakimś tam etapie zmian, przekazany do Senatu zgodnie z art. 77 regulaminu Sejmu zawiera jako punkt 1 zmian taki oto zapis, który wiele może nam wyjaśnić:
do tytułu ustawy dodaje się odnośnik nr 1 w brzmieniu:
„Niniejsza ustawa wdraża dyrektywę 2003/98/WE Parlamentu Europejskiego i
Rady z dnia 17 listopada 2003 r. w sprawie ponownego wykorzystywania informacji
sektora publicznego (Dz. Urz. UE L 345 z 31.12.2003, str. 90).”;
Więc już w samym tytule umieszcza się opis przedmiotu zmian.
Sam proces legislacji wyglądał następująco i można go prześledzić poniżej
LIP 13 2011 Projekt wpłynął do Sejmu, Skierowanie Do Komisji Administracji i Spraw Wewnętrznych - Zalecono przedstawienie sprawozdania do 29 lipca 2011 r.
LIP 26 2011Czytanie w komisjach
SIE 5 2011Skierowanie Do Prezydenta
SIE 18 2011Sprawozdanie Druk nr 4555 Autor: Komisja Administracji i Spraw Wewnętrznych Komisja przedstawiła zmienioną wersję projektu
SIE 29 2011Drugie czytanie Debata z udziałem Posła Sprawozdawcy, Podsekretarza Stanu w Ministerstwie Spraw Wewnętrznych i Administracji oraz 5 posłów. Skierowanie Do Komisji Administracji i Spraw Wewnętrznych
SIĘ 31 2011Trzecie czytanie Wystąpienie Posła Sprawozdawcy.Trzecie czytanie Głosowanie nad przyjęciem całości projektu z druku nr 4555
Za (większość: 265 głosów) Kluby, które głosowały Za: PJN, PO, PSL, SLD . Kluby, które wstrzymały się od głosu: PiS. 3 głosowania nad poprawkami.Zobacz szczegóły »
WRZ 15 2011 Skierowanie Do Komisji Administracji i Spraw WewnętrznychSprawozdanie Druk nr 4678 Autor: Komisja Administracji i Spraw Wewnętrznych Stanowisko w sprawie poprawek Senatu
WRZ 16 2011Rozpatrywanie stanowiska Senatu Debata z udziałem Posła Sprawozdawcy oraz 4 posłów.Rozpatrywanie stanowiska Senatu
Debata z udziałem Podsekretarza Stanu w Ministerstwie Spraw Wewnętrznych i Administracji oraz 2 posłów.Rozpatrywanie stanowiska Senatu 1 głosowanie
WRZ 19 2011 Skierowanie Do Prezydenta
WRZ 24 2011 Prezydent podpisał projekt
A teraz przytoczę kilka szczegółów samego przebiegu prac legislacyjnych, żeby móc się przyjrzeć dokładniej kompetencjom tych, którzy nad tymi zmianami ustawy pracowali i jakie kwiatki do niej dodali.
Po drodze pojawiały się takie informacje (DI):
Przyjęta przez Sejm nowelizacja ustawy o dostępie do informacji publicznej odbiegała od oczekiwań. Oliwy do ognia dolał Senat, który przyjął poprawkę ograniczającą dostęp m.in. do dokumentów związanych z zawieraniem umów międzynarodowych. Wczoraj organizacje pozarządowe zaapelowały do posłów o odrzucenie tej poprawki.
- To, co powstaje za publiczne pieniądze, jest własnością publiczną – mówił w maju Donald Tusk. Słowa te sprawiły, że na nowelizację ustawy o dostępie do informacji publicznej patrzono z nadzieją. Wiele osób liczyło na to, że będziemy mieli bezpłatny i bezwarunkowy dostęp do informacji wytworzonej za pieniądze z podatków.
W toku prac nad ustawą coraz więcej zaczęło się mówić o wyjątkach od pięknej zasady, jaką jest bezwarunkowy i bezpłatny dostęp do informacji. Kontrowersje wzbudzał m.in. proponowany art. 5a, który mówił, że ograniczeniu podlega prawo do informacji publicznej w zakresie niektórych stanowisk, opinii, instrukcji lub analiz sporządzonych na zlecenie RP, a także instrukcji negocjacyjnych dla przedstawicieli rządu.
Można się obawiać, że taki przepis zmniejszy transparentność władz. Na jego podstawie można obywatelom odmówić dostępu do dokumentów odnoszących się do gospodarowania mieniem państwowym. Taki przepis może też ograniczać dostęp do dokumentów, które pokazują wyczyny naszych polityków na szczeblu międzynarodowym, a brak transparentności w tym zakresie może sprzyjać tworzeniu prawa za plecami obywateli. Świetnym tego przykładem jest kontrowersyjne porozumienie ACTA. Strony tworzące to porozumienie unikały ujawniania dokumentów właśnie z obawy o „osłabienie zdolności negocjacyjnej”.
…..
W prace nad ustawą o dostępie do informacji publicznej zaangażowane były organizacje pozarządowe. Po krytyce z ich strony Sejm odrzucił wspomniany artykuł 5a.
Sejm przyjął ustawę, która i tak nie spełniała wszystkich oczekiwań, ale mogła być uznana za mały krok w dobrym kierunku.
Za to wykazał się Senat, wprowadził „stosowne” poprawki, już po odrzuceniu kontrowersyjnego zapisu przez SEJM.
Teraz organizacje społeczne znów podniosły głos i zaapelowały do posłów o odrzucenie poprawki Senatu.
Pozarządowe Centrum Dostępu do Informacji Publicznej wystosowało list do posłów, w którym czytamy:
„Pozbawienie obywateli dostępu do dokumentów związanych z zawieraniem umowy międzynarodowej (…) grozi wykluczeniem społeczeństwa z udziału w procesie stanowienia obowiązującego w Polsce prawa, ponieważ umowy międzynarodowe po ich zawarciu i ratyfikacji stanowią jedno ze źródeł tego prawa (…) ograniczenie dostępu może potencjalnie dotyczyć również dowolnych opinii i analiz przygotowywanych w celu innym niż proces gospodarowania mieniem Skarbu Państwa, zawieranie umowy międzynarodowej lub podejmowanie decyzji przez Radę Europejską lub Radę Unii Europejskiej – jeśli tylko podmiot wykonujący zadania publiczne uzna, że ich ujawnienie mimo to może spowodować „osłabienie zdolności negocjacyjnej” Skarbu Państwa lub Rzeczypospolitej Polskiej, albo utrudnienie ochrony interesów majątkowych RP.”
Inny apel do posłów wystosowały także Internet Society Poland, Fundacja Nowoczesna Polska oraz Fundacji Panoptykon. Czytamy w nim:
„Gorąca atmosfera wokół nowelizacji ustawy wynika, naszym zdaniem, nie tyle z jej proponowanego kształtu, ile z praktyki stosowania przepisów o dostępie do informacji przez instytucje publiczne. Bardzo często urzędy na prośbę o udzielenie informacji odpowiadają, że informacja ta nie jest informacją publiczną i nie zostanie udzielona. Takie praktyki powodują nie tylko obniżenie jakości społecznego nadzoru nad poczynaniami władz publicznych, ale też zrozumiały spadek zaufania do instytucji państwa. Te odmowy nie dotyczą tylko organizacji watchdogowych – są nawet trudności z otrzymaniem informacji potrzebnych do prowadzenia prac naukowych.”
Można odnieść wrażenie, że prawo to jedno, a przyzwyczajenie władz do nieujawniania pewnych informacji to drugie. Organizacje pozarządowe zwracają też uwagę na to, że w Polsce brakuje niezależnego organu nadzorującego kwestie dostępu do informacji, a w instytucjach publicznych brakuje osób odpowiedzialnych za postępowanie z wnioskami o udostępnienie informacji. W obszarze transparentności władz wiele można jeszcze zrobić, ale nawet pierwsze kroki okazują się trudne.
Zdaniem prezydenta Komorowskiego nowela ustawy o dostępie do informacji publicznej nie jest sprzeczna z konstytucją; prezydent nie podjął jeszcze decyzji ws. ewentualnego weta - powiedział wieczorem w "Kropce nad i" w TVN24 minister w Kancelarii Prezydenta Sławomir Nowak (PO).(Interia)
I jeszcze końcóweczka tego procesu
24 września Prezydent Bronisław Komorowski podpisał nowelizację ustawyo dostępie do informacji publicznej - poinformowała kancelaria prezydenta. Przeciwko ustawie protestowały organizacje pozarządowe, które alarmowały, że ograniczy ona dostęp obywateli do informacji publicznej.
Jak zaznacza Kancelaria Prezydenta, Komorowski po ogłoszeniu tej ustawy w Dzienniku Ustaw wystąpi do Trybunału Konstytucyjnego, w trybie kontroli następczej, o zbadanie zgodności z konstytucją trybu jej uchwalenia w zakresie dotyczącym poprawki Senatu wprowadzającej ograniczenie prawa do informacji publicznej.
W piątek 16 września, na ostatnim posiedzeniu Sejmu w mijającej kadencji, posłowie przyjęli senacką poprawkę do nowelizacji ustawy o dostępie do informacji publicznej. W myśl poprawki wniesionej przez senatora Marka Rockiego (PO), możliwe będzie ograniczenie prawa do informacji publicznej ze względu na "ochronę ważnego interesu gospodarczego państwa" w dwóch przypadkach - gdy osłabiałoby to pozycję państwa w negocjacjach np. umów międzynarodowych lub w ramach Unii Europejskiej oraz by chronić interesy majątkowe państwa w postępowaniach przed sądami czy trybunałami.
Przeciwko tej poprawce protestowały organizacje pozarządowe, w tym m.in. Helsińska Fundacja Praw Człowieka. O zawetowanie ustawy apelował do prezydenta PiS, PJN i SLD. - Rozumiem, że organizacje pozarządowe mają szczególną wrażliwość co do kwestii poruszonych w ustawie, ale aktywność polityków, którzy są zaangażowani w trwającą obecnie kampanię, rodzi podejrzenie, że przynajmniej część z nich ma na celu wyłącznie własny polityczny interes - mówił we wtorek prezydent.
Komorowski zapowiadał, że ma zastrzeżenia co do trybu prac nad tą ustawą. - Jako prezydent, muszę podjąć decyzję, ważąc między ryzykiem, że Polska zapłaci gigantyczną karę finansową, a chęcią utrzymania czystych zasad procedowania tego rodzaju trudnych ustaw w Sejmie - oświadczył.
Prezydent podkreślał, iż nie może zlekceważyć argumentu, że ustawa ma na celu implementację przepisów unijnej dyrektywy, która powinna być - jak mówił - wprowadzona już sześć lat temu. - A o to, dlaczego tak się nie stało, należałoby pytać wszystkie poprzednie rządy sprawujące władzę w tym czasie - oświadczył Komorowski. Prezydent zauważył, że jeśli nie zastosujemy się do tej dyrektywy, to Polsce będzie groził proces i wyrok skazujący na zapłacenie bardzo poważnej kary finansowej.
- Dostrzegam natomiast, że w dotychczasowej debacie nie pojawiły się dotąd żadne opinie znanych konstytucjonalistów, które kwestionowałyby konstytucyjność rozwiązań zawartych w ustawie. Dostrzegam jednak i podzielam pewne zastrzeżenia związane z trybem pracy nad nią. Przypomina to trochę kłopoty związane z ustawą o nasiennictwie, gdzie tryb pracy zaowocował - w moim przekonaniu - niedobrymi rozwiązaniami - podkreślał Komorowski.
Według prezydenta, "Senat nie powinien występować w roli inicjatora zmiany na tym etapie prac legislacyjnych". - Ja tu widzę poważny problem i zastanawiam się, jak przeciwdziałać takiej praktyce - zaznaczył prezydent. W ocenie Komorowskiego, szkoda, że debata nad takimi ustawami nie odbywa się jednak na Wiejskiej, a w Pałacu Prezydenckim.
Zgodnie z konstytucją, w trybie kontroli następczej z wnioskiem o zbadanie zgodności ustawy z konstytucją może wystąpić m.in. prezydent, marszałek Sejmu, marszałek Senatu, premier, 50 posłów, 30 senatorów, Pierwszy Prezes Sądu Najwyższego, Prezes Naczelnego Sądu Administracyjnego, Prokurator Generalny, Prezes Najwyższej Izby Kontroli i Rzecznik Praw Obywatelskich.(wiadomości- WP)
Prawda jaki sprawny i efektywny tryb wprowadzania zmian w ustawie? Aż oczy się śmieją jakie to mamy sprawne Państwo.
Po raz kolejny zdało egzamin. I to jeszcze jak. Na jaki wynik? Na celujący.
Wszak dyrektywa wymagała dostosowania prawa w zakresie jakiegoś tam ponownego, wtórnego czy tez wielokrotnego wykorzystywania (ang. re-use) informacji publicznych.
A my jakich mamy wspaniałych posłów do sejmu i przede wszystkim senatu, jakich mamy wspaniałych doradców, kompetentne biura administracyjne i prawne wokół (a to przygotują projekty a to ocenią ich zgodność z prawem a to dołożą jeszcze coś ekstra – gratis w cenie)?
Oni nie tylko zrobili swoje.
Zrobili dwa albo i wiele razy więcej.
Nie dość, że szybko i sprawnie zmodyfikowali Ustawę w taki sposób żeby było możliwe ponowne wykorzystywanie informacji publicznej zgodnie z wymaganiami Unii, to jeszcze dołożyli swoje wspaniałe nowe unikalne na skalę światową zapisy legislacyjne, które pozwalają im selektywnie w ograniczonym zakresie serwować nam dostęp do informacji publicznej, a jak potrzeba to nawet i zabronić tego dostępu, jak wiadomo, ze względu na ochronę ważnego interesu gospodarczego państwa.
Bo mogłoby to istotnie osłabić zdolność negocjacyjną Skarbu Państwa w procesie gospodarowania jego mieniem albo zdolność negocjacyjną Rzeczypospolitej Polskiej w procesie zawierania umowy międzynarodowej (np.: ACTA2) lub podejmowania decyzji przez Radę Europejską lub Radę Unii Europejskiej (przystąpienie w końcu do tej cholernej unii fiskalnej w dowolnym wygodnym dla Tuska wydaniu – docierają do nas informacje o tym, że NBP chce wspomóc swoją/naszą kasą MFW), przez co utrudniłoby w sposób istotny ochronę interesów majątkowych Rzeczypospolitej Polskiej lub Skarbu Państwa w postępowaniu przed sądem, trybunałem lub innym organem orzekającym.
Weźmy takie strategiczne umowy prywatyzacyjne związane ze sprzedażą kluczowych państwowych przedsiębiorstw /np.: stocznie – ale to już było i nie wróci więcej/ (a tak a’propos – ile tego zostało?), albo takie związane z poszukiwaniami, wydobyciem czy tez eksploatacją bogatych złóż gazu łupkowego (mam na myśli coś o czy jeszcze nie wiemy a dowiedzieć się dowiemy tylko wtedy jak zmienimy ZArząd naszego Matrixa – nowe prawo geologiczne obowiązujące od Nowego Roku a w nim jest tyle ciekawych zapisów, że można napisać na ten temat co najmniej pracę doktorską), nie wspominając już o sławetnej zawartej przez Pawlaka, długoterminowej umowie na dostawy kacapskiego gazu, najdroższego w całej Europie, która przecież może jeszcze dalej być negocjowana, chociażby w celu wydłużenia czasu jej trwania (wszak pierwotnie zakładano zawarcie jej do 2042 r.), czy też ustalenia jeszcze „korzystniejszych” warunków realizacji dostaw – może wreszcie zaczniemy dopłacać za tranzyt, wszak z wyegzekwowania zaległych zobowiązań z tego tytułu zrezygnowaliśmy.
Nasz ZArząd może przecież pójść jeszcze dalej!!!! Nie wiem jak daleko i na jakie inne genialne pomysły mogą wpaść nasi (nie moi) wybrańcy u steru waaaaaadzy.
Dorzucenie drugiego jakże ważnego kierunku zmian Ustawy pozwala im dowolnie manipulować dostępem do informacji najistotniejszych z punktu widzenia państwa i w niewygodnych sytuacjach ograniczać ten dostęp zupełnie.
Kataryna w tekście Prezydencie, obroń jawność! pisze m.in.: "...Jutro wyślę więc swoją prośbę do prezydenta o zablokowanie tej tak niebezpiecznej dla demokracji ustawy, i wszystkich do tego zachęcam....". Edwin Bendyk: Kto się boi otwartości? Rząd i PO blokują dostęp do informacji.
A teraz UWAGA
PG: ograniczenie prawa do informacji publicznej - niekonstytucyjne
kapt 02-12-2011, ostatnia aktualizacja 02-12-2011 09:25
źródło: www.sxc.hu
Przyjęte we wrześniu przepisy ograniczające prawo dostępu do informacji publicznej są niekonstytucyjne - oceniła Prokuratura Generalna w stanowisku przesłanym do Trybunału Konstytucyjnego. Zdaniem PG ustawę zasadniczą narusza tryb uchwalenia tych przepisów.
Zastępca prokuratora generalnego, prok. Robert Hernand, wskazał w stanowisku zamieszczonym na stronie internetowej PG, że nowelizacja w formie uchwalonej przez Sejm w końcu sierpnia nie regulowała materii objętej zakresem poprawki zgłoszonej później przez Senat. Jak dodał, sporna poprawka Senatu "wykraczała poza konstytucyjnie dopuszczalne ramy" i powinna być ewentualnie zgłoszona przez Senat jako oddzielny projekt nowelizacji w ramach senackiej inicjatywy ustawodawczej.
Nowelizacja ustawy o dostępie do informacji publicznej została uchwalona w połowie września. Jej celem było wprowadzenie do polskiego prawa unijnej dyrektywy o ponownym wykorzystaniu informacji publicznej. Na ostatnim etapie prac legislacyjnych Senat wprowadził jednak poprawkę do noweli zgodnie z którą możliwe jest ograniczenie prawa do informacji ze względu na "ochronę ważnego interesu gospodarczego państwa". Poprawka nie została odrzucona przez Sejm i stała się częścią ustawy.
Ciekawe co ostatecznie na to Trybunał Konstytucyjny?
Jakie jeszcze mogą z takich działań koalicji parlamentarnej P-Osłów wynikać inne „kwiatki”?
Nawet nie potrafię sobie tego do końca wyobrazić. Kreatywność tego nierządu, wspierających go parlamentarzystów koalicji oraz wszystkie łże media, nie zna żadnych ograniczeń.
Dla nich nie istnieją jakiekolwiek bariery, których nie mogliby przekroczyć.
Moja ocena tego co dzieje się w Polsce od 2007 roku, po zwycięstwie PO w wyborach, nie potrafi dosyć precyzyjnie nazwać tego z czym mamy do czynienia i co obserwujemy na własne oczy, czy też odczuwamy we własnych umysłach, sercach i sumieniach.
Zatem nie wymagajcie ode mnie, żebym precyzyjnie i z aptekarską dokładnością określał to, co może nam zaserwować obecny układ. Po zdewaluowania szeregu istotnych i zasadniczych wartości niezbędnych w życiu każdego człowieka, doprowadzeniu do Zbrodni Smoleńskiej, wprowadzeniu tylnymi drzwiami tak ważnych ograniczeń dla nas zawartych w chociażby w omawianej ustawie, nie wiem co jeszcze mogą nam ograniczyć lub zabronić (dostęp do Internetu ACTA, zamknięcie wszystkich niepoprawnych politycznie źródeł informacji i wymiany poglądów czy też za chwilę zakaz i zablokowanie wymiany jakichkolwiek informacji które nie spodobają się waaaadzy - nowela ustawy o świadczeniu usług drogą elektroniczną, GMO i inne takie wynalazki - próba zabronienia spożywania potraw niemodyfikowanych genetycznie, PAKIET KLIMATYCZNY – odcinamy wam prąd, nie pozwalamy palić w piecach i kuchniach – zdychajcie).
Wszystkiego można się spodziewać po tej ekipie. Wszak już dobrała się skutecznie do OFE i naszych portfeli. Na jakąkolwiek emeryturę dla ludzi w przedziałach wieku 40-50 lat nie widzę szans. Sam należę do tej grupy wiekowej i zakładam, że będę musiał pracować aż do końca swoich dni.
Poziom naszego zadłużenia jest przecież kilkunastokrotnie większy niż za czasów sławetnego Gierka (w 1979 - nasze zadłużenie zagraniczne przekroczyło 23,8 miliarda dolarów). A jakoś nie widać perspektyw na rozbudowy stoczni w Gdyni czy w Szczecinie. Nie widać też budowy Nowej Huty Katowice, Trasy Łazienkowskiej II w Warszawie, dworca „NOWA Warszawa Centralna”, autostrad typu - Trasa Katowicka – tzw. Gierkówka czy też powstałych do 1975 roku 65 fabryk domów i zbudowanych ok. 1 mln mieszkań. Nie wnikam tu w szczegóły „sukcesów epoki Gierka” i nie prowadzę polemiki na temat tego czy to były sukcesy. Wskazuję tylko, że po tamtych czasach coś nam pozostało i namacalnie i w pamięci. Co pozostanie po „epoce Tuska”? …………
Ale jeśli poziom propagandy Tuska i rządów PO przerasta wielokrotnie propagandę Gierka to i długi muszą być kilkudziesięciokrotnie większe a i efektów nie widać żadnych, chociażby tylko dla tych stoczniowców z Wybrzeża, którzy po sprywatyzowaniu polskich stoczni mieli opływać w dostatkach. Bo i tych stoczni już nie ma to co tam ma się Tusek stoczniowcami przejmować.
A teraz przechodzimy płynnie do ACTA.
Po tej ekipie można spodziewać się za chwile podobnego sposobu postępowania w stosunku do nowel wszelakich ustaw związanych z dostosowywaniem prawa do podpisanej i nie daj Boże ratyfikowanej umowy ACTA, czyli w języku angielskim Anti-Counterfeiting Trade Agreement, to umowa handlowa dotycząca zwalczania obrotu towarami podrabianymi.
Nieważne, że umowa ta ma dotyczyć ochrony zwalczania obrotu towarami podrabianymi związanej przede wszystkim z podróbami i prawem autorskim.
Nasi miszczowie z ZArządu POlski już coś nam ekstra wymyślą i zmodyfikują stosowne ustawy by żyło nam się lepiej. Czy wszystkim?
A lepiej to jak? No oczywiście bez Internetu, bez wolnego słowa, bez nieskrepowanej wymiany myśli, poglądów i ocen otaczających nas zjawisk, bo nie daj Boże ktoś wpadłby na pomysł wytykania obecnej władzy jej niekompetencji, lekceważenia głosu społeczeństwa, wszelkich afer i kręcenia lodów, okradania nas z naszych pieniędzy, na zaprzaństwie i zdradzie stanu kończąc.
Jako przykłady na coś co szykowane jest w tle umowy ACTA a co rzeczowo opisał Pan Aleksander Ścios w swojej ostatniej notce KTO ZASTAWIA SIECI? -zmiany prawa szykowane w noweli ustawy o świadczeniu usług drogą elektroniczną.
Czy też szereg innych np.: zmiany w ustawie o NIK gdzie też miał być artykuł o ACTA, Ustawa samorządowa, przygotowywana przez Bronisława Komorowskiego, po której prezydenci miast będą mogli zostać senatorami i staną się praktycznie nieodwołalni - ocenia "Gazeta Wyborcza". A miała to być "Ustawa o wzmocnieniu udziału mieszkańców w działaniach samorządu terytorialnego". Zamiast wzmocnienia udziału mieszkańców Ustawa ta wzmacnia wójtów, burmistrzów i prezydentów - zgodnie z zawartymi w niej przepisami prezydent miasta będzie mógł pełnić jednocześnie funkcję senatora i będzie mu wówczas przysługiwał immunitet. Te i inne jeszcze rozwiązania powodują, że np. w praktyce prezydent będzie nieodwołalny. Ustawa zmniejsza też społeczną kontrolę nad prezydentami.
Wszystkie te działania i zmiany pokazują dobitnie dokąd zmierza ta ekipa, która po wyczyszczeniu naszych portfeli zacznie się zabierać za czyszczenie naszych myśli i pragnień, a może również przyczepić się do wyznania czy preferencji seksualnych.
Hulaj dusza - piekła nie ma myślą sobie P-Osłowie rządzącej koalicji po przepchnięciu kolanem, pod koniec kadencji Parlamentu, zmian w ustawie o dostępie do informacji publicznej i wprowadzeniu ograniczeń tego dostępu w noweli, to co nie ograniczymy dostępu do Internetu po ratyfikacji umowy ACTA. A kto nam stanie na drodze?
Że też chce się na koniec powiedzieć, nawiązując do zwrotu powyżej a’propos seksualności, że jeśli na to pozwolimy to:
„Ch… bombki strzelał choinki nie będzie” (wspominając Świąteczny nastrój – u mnie jeszcze do dzisiaj stała choinka i dopiero teraz w sobotę ją rozebrałem).
http://wiadomosci.wp.pl/kat,1342,title,Prezydent-podpisal-ustawe-o-dostepie-do-informacji-publicznej,wid,13825655,wiadomosc.html?ticaid=1dcbb
http://www.informacjapubliczna.org.pl/nowelizacja_ustawy,18,dz.html
http://www.rp.pl/artykul/385111,720113.html
http://www.rpo.gov.pl/index.php?md=1639
http://prawo.vagla.pl/node/9525
http://nadczlowiek.salon24.pl/385324,nikokracja-w-cieniu-actahttp://www.informacjapubliczna.org.pl/nowelizacja_ustawy,18,dz.html
http://www.rp.pl/artykul/385111,720113.html
http://www.rpo.gov.pl/index.php?md=1639
http://prawo.vagla.pl/node/9525
Subskrybuj:
Posty (Atom)